Mam na imię Karolek, mam 2 latka i mieszkam w Elblągu z mamą, tatą i siostrą Natalką. Pół roku temu życie całej mojej rodziny zmieniło się diametralnie. Pod koniec lutego rodzice zabrali mnie do lekarza neurologa, bo zacząłem się przewracać i tracić równowagę. Trafiłem do szpitala w Elblągu na badania. Nikt nie spodziewał się takich wyników badań - nowotwór na móżdżku - w jednej chwili nasz świat rozpadł się na kawałki. Następnego dnia byliśmy już w drodze do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie tamtejsi lekarze potwierdzili diagnozę i powiedzieli, że jutro zostanę poddany długiej i skomplikowanej operacji usunięcia guza. Operacja się udała. Lekarze usunęli guza w całości. Szczęście i radość moich bliskich nie trwała jednak zbyt długo. Za kilka dni dowiedzieliśmy się, że usunięty guz okazał się nowotworem złośliwym - nowotworem splotu naczyniowego – trzeci stopień złośliwości. Już następnego dnia zostałem przewieziony z oddziału neurochirurgii na oddział onkologii, gdzie rodzice spotkali się z przemiła Panią doktor- która została moim lekarzem prowadzącym. Pani doktor opowiedziała rodzicom o mojej chorobie i etapach leczenia. Czas trwania leczenia został określony na około rok czasu. Zostałem poddany pierwszej chemioterapii, którą bardzo dobrze zniosłem, bez żadnych powikłań, więc po trzytygodniowym pobycie w klinice wróciliśmy w końcu do naszego domku. Co miesiąc muszę przyjeżdżać do Warszawy na 5-dniowa chemioterapię. Zarówno podróż jak i koszty pobytu w Warszawie są duże, do tego dochodzą koszty związane z pielęgnacją cewnika broviaka, przez który zostają mi podawane leki. W czerwcu dowidzieliśmy się, że moje leczenie zostanie przedłużone do 18 miesięcy. Chcę nadal dawać radość, miłość swoim bliskim, pragnę żyć jak bardzo -BARDZO. Chcę, aby na twarzach moich bliskich zagościł znowu uśmiech. -- Rodzice Elbląg
16
PAŹ
Dla Karolka